piątek, 28 lutego 2014

"Kocha, lubi, szanuje"

Jeśli tak, jak ja nie macie dzisiaj szans na piątkowe nocne szaleństwo na mieście ;) z powodu preziębienia lub innych czynników, mam dla Was świetną propozycję. Jest nią przezabawny film "Kocha, lubi, szanuje", który mimo iż dotyczy miłości, ma o wiele bardziej złożoną fabułę od typowej komedii romantycznej.


Cal Weaver to facet po czterdziestce, który wiedzie spokojne, dostatnie życie męża oraz ojca. Jego idealny z pozoru świat rozsypuje się, gdy żona Emily wyznaje mu, iż zdradziła go z kolegą z biura. Zdołowany Cal trafia do eleganckiego baru, gdzie poznaje przystojnego, młodego podrywacza Jacoba, który postanawia pomóc mu "odnaleźć męskość" i uczy go sztuki uwodzenia kobiet. W tym samym czasie syn głównego bohatera, Robbie, przeżywa swoja pierwszą, ale nieodwzajemnioną miłość. Sprawy jeszcze bardziej się komplikują, kedy Jacob w końcu trafia na swoją drugą połówkę - Hannah.

"Kocha, lubi, szanuje" to pochwała romantycznej miłości. Bohaterowie reprezentują 3 pokolenia, a każde z nich musi zmagać się innymi sercowymi problemami. Mamy, więc kryzys małżeński, pierwszy, poważny związek oraz młodzieńcze zakochanie. I mimo iż te sytuacje różnią się od siebie, to w każdej z nich działa jedna, prosta zasada: jeśli wiesz, że trafiłeś na swoją drugą połówkę, musisz o nią walczyć do samego końca. To w dzisiejeszych czasach mało popularne podejście - większość ludzi woli sie poddać i zakończyć swój związek, bo tak jest przecież łatwiej. Niewielu wierzy w mit o dwóch połówkach jabłka. Ja jednak jako romantyczna dusza, w pełni popieram to, co chcieli nam przekazać twórcy filmu: że każdy z nas ma szansę trafić na tę jedyną osobę i jeśli będzie się starał, to na pewno ta miłośc przetrwa.


wtorek, 25 lutego 2014

Milan Fashion Week Fall 2014

Kolejne zestawienie najlepszych kolekcji tym razem pokazanych na Tygodniu Mody w Mediolanie. Nie zabrakło futer, skóry, bogatych zdobień i eleganckich, klasycznych fasonów, czyli tego, co najbardziej kojarzy nam się włoskim stylem.

Dolce & Gabbana
Prawdziwie bajkowa kolekcja, która mi osobiście skojarzyła się ze śriedniowieczem - czasem walecznych rycerzy, wielkich polowań i potężnych zamków, w których żyli władcy opływający w luksusy. To wszystko przez motyw kluczy, kwiatów, leśnych zwierząt, złote akcesoria z "klejnotami", buty jak ciżemki i kaptury przypominające kolczugi.


Gucci
Pastele wcale nie muszą kojarzyć się tylko z wiosną - wystarczy popatrzyć na płaszcze, sukienki i garnitury zaprojektowane przez Fridę Giannini. Żeby nie było zbyt słodko projektantka dodała trochę skórzanych akcentów, duże guziki, metalowe zapięcia i zdobienia oraz zwierzęce motywy.


Roberto Cavalli
Etniczna kolekcja inspirowana moimi ulubionymi latami 20. z sukienkami bez zaznaczonej talii, często ozdobionymi błyszczącymi frędzlami. Robi wrażenie :)


niedziela, 23 lutego 2014

London Fashion Week Fall 2014

Oto moja lista najlepszych kolekcji z londyńskiego tygodnia mody - co prawda trochę spóźniona, bo London Fashion Week zakończył się we wtorek, ale przynajmniej zdążyłam przed końcem aktualnie trwającego Milan FW ;) Dominowała skóra i przezroczystości często przyprawione etnicznymi akcentami.

Burberry Prorsum
Przepiękna kolekcja, w której na pierwszym planie były kolorowe chusty i szale z roślinnymi motywami. Zgrały się ze zwiewnymi sukienkami i torbami w podobne malunki, ale żeby nie było zbyt wiosennie pojawiły się też grube płaszcze i kożuszki.


Antonio Berardi
Seksowne sukienki, płaszcze i garnitury ze skórzanymi akcentami podkreślające talię lub dekolt. Dominowała czerń, szarość i biel, od czasu do czasu pojawiła się też szafirowa zieleń i fiolet.


Preen
Jedna z bardziej "szalonych" kolekcji, gdzie wzory jak z kalejdoskopu mieszały się z czernią, bielą i oranżem. Podobnie jak w kolekcji Rodarte ukazał się też motyw z "Gwiezdnych Wojen" - tym razem w postaci głowy Lorda Vadera.

czwartek, 20 lutego 2014

"Stary", młodzi i morze" Marcin Jamkowski & Jacek Wacławski

Chociaż uwielbiam książki podróżnicze, to pewnie nie sięgnęłabym w księgarni po "Starego", młodych i morze", bo żeglarstwo raczej mnie nie interesuje. Powieść jednak trafiła do mojego domu jako prezent od przyszywanego wujka, którego syn brał udział w opisanych tam zdarzeniach. "Pochłonęłam" ją w dwa wieczory ;)

To niezwykła, ale zupełnie prawdziwa historia kilku 20 - latków, miłośników żeglugi, którzy postanowili spełnić swoje marzenia i nie bacząc na swój młody wiek w 2002 roku wyruszyli na jachcie "Stary" na roczną wyprawę wokół Ameryki Południowej i przylądka Horn do brzegów Antarktydy. Okazała się ona sukcesem, dlatego w 2006 roku młodzi żeglarze postanowili pokonać jeszcze trudniejszą trasę - Przejście Północno - Zachodnie, opływając całą Amerykę Północną i docierając do brzegów Grenlandii i Alaski. Zrobili to jako najmłodsza ekipa na świecie po drodze zmagając się z wieloma przeszkodami, czasem, ale przede wszystkim zdobywając przy tym bezcenne doświadczenia i wspomnienia.

"Stary", młodzi i morze" przenosi nas w sam środek przygody. Właściwie dwóch przygód, ponieważ książka jest podzielona na dwie części, a każda dotyczy innej wyprawy ( najpierw o trasie naokoło Ameryki Południowej, a potem naokoło Ameryki Północnej). Obie przeczytałam z takim samym zainteresowaniem i wypiekami na twarzy. Czułam się jakbym sama płynęła na jachcie "Starym" i przeżywała, to co bohaterowie. To zasługa sprytnego połączenia wartkiej akcji, dokładnych, ale nie za długich opisów, (często humorystycznych) dialogów załogi i wspomnień m.in. z dziennika kapitana Jacka Wacławskiego. Autorzy nie tylko opisali przygotowania oraz ciekawe wydarzenia z wypraw, ale również ukazali codzienność na morzu - od radzenia sobie z usterkami technicznymi, po leniwe, wręcz nudne dni jednostajnej żeglugi; od wspólnych żartów po kłótnie i rozłamy w grupie.

niedziela, 16 lutego 2014

"LEGO: Przygoda"

Tak dawno nie widziałam żadnego filmu animowanego na dużym ekranie, że aż prawie zapomniałam jaka to frajda ^^ Na szczęście obiecałam pewnej dziewczynce, że pójdę z nią w ferie do kina i wybór padł na "LEGO: Przygodę" - pełnometrażową produkcję o bohaterach i świecie zbudowanym z popularnych klocków.


Fabuła wydawałaby się wręcz banalna, ale została bardzo pomysłowo zrealizowana ;) Emmet to zwykły Lego - ludzik, który nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jego życie jednak szybko ulega zmianie, kiedy omyłkowo zostaje wzięty za wybrańca mającego ocalić świat przed złym Lordem Biznesem. Na szczęście może liczyć na pomoc swoich utalentowanych nowych znajomych: ślicznej Żylety, mędrca Vitruviusa, pirata Stalobrodego, słodkiej Kici Rożek czy (według mnie najlepszej postaci <3) Batmana.

Ogólnie rzecz biorąc zachwycił mnie ukazany w filmie kolorowy, specyficzny Lego - świat. Jak pewnie wielu z Was będąc dzieckiem bawiłam się tymi klockami tworząc mniej lub bardziej udane konstrukcje. Niektóre filmowe pojazdy bardzo przypominały mi te, które budował mój brat - ja niestety tego nie potrafiłam i najczęściej tworzyłam jakieś domki :D Oglądanie, więc "Lego: Przygody" w kinie było dla mnie sentymentalną podróżą do czasów dzieciństwa. Na dodatek animacje były bardzo dobrze zrealizowane - płynne, a jednocześnie zachowały ten "klockowy" urok, gdzie nie każda część może się poruszać we wszystkie strony ;)

piątek, 14 lutego 2014

New York Fashion Week Fall 2014

Wczoraj zakończył się nowojorski tydzień mody na sezon zimowy 2014 roku. Prezentujący się tam projektanci wykazali się pomysłowością pokazując wachlarz propozycji: zaczynając od zwiewnych, przezroczystych sukienek a kończąc na ciepłych kurtkach w kratkę. Oto kilka looków z kolekcji, które najbardziej mi się spodobały.

Peter Som
Stroje inspirowane stylem Jane Birkin, ale w nowoczesnym wydaniu. Zakochałam się w świetnie skrojonych płaszczach i kurtkach oraz sukienkach w romantyczne malunki kwiatów.


Tory Burch
Szykowny folklor. Wzorzyste mini sukienki idealnie wyglądały z kozakami za kolano lub ciepłymi podkolanówkami.


Vera Wang
Kolekcja utrzymana w mrocznych kolorach, a jednocześnie w romantycznym duchu. Dominowała krata, rozmyte kwiaty, połysk i czerń.


poniedziałek, 10 lutego 2014

"Niemożliwe"

Na "Niemożliwe" chciałam iść do kina rok temu, ale wtedy mi się to nie udało. Dzisiaj jednak szukając jakiegoś filmu katastroficznego do swojej maturalnej prezentacji z polskiego przypomniałam sobie o nim i od razu postanowiłam obejrzeć.

Opowiada on historię opartą na faktach, która miała miejsce w grudniu 2004 roku. Małżeństwo Mary i Henry wraz z trójką dzieci (Lucas'em, Thomas'em i Simon'em) postanawiają spędzić Święta Bożego Narodzenia w Tajlandii. Nadmorski kurort otoczony palmami, ze słoneczną plażą i przejrzystą wodą wydaje się być rajem. Ten rodzinny, sielankowy urlop szybko jednak zamienia sie w koszmar. Rodzina bawi się nad hotelowym basenem, gdy nagle zaczyna wiać mocny wiatr, a po chwili słychać ogromny huk. Wkrótce uderza potężna fala tsunami  niszcząc wszystko na swojej drodze i zmuszając ludzi do szaleńczej walki o życie swoje oraz swoich bliskich.

Sama świadomość, że wydarzenia z filmu "Niemożliwe" działy się naprawdę, ściskają człowieka w żołądku. Scena katastrofy jest przedstawiona bardzo realistycznie i choć to zasługa świetnych efektów specjalnych, to i tak grozę budzi niesamowita potęga żywiołu. Uderzenie tsunami następuje w jednej chwili, ale zmienia życie wielu ludzi na zawsze, co możemy widzieć na przykładzie rodziny Bennett'ów. Ich radość, ale też codzienne problemy zostają zastąpione przez strach przed śmiercią. Widz od początku może obserwować, jak poszczególni bohaterowie radzą sobie w tej trudnej sytuacji. Muszą zmagać się nie tylko z fizycznymi przeszkodami, ale również z własnymi słabościami, cierpieniem, podejmować decyzje, które mogą zaważyć na ich własnym losie i losie drugiego człowieka. W tym chaosie porusza jednak fakt jak ludzie troszczą się o siebie nawzajem w obliczu tej katastrofy - nie tylko o swoich bliskich ale również pomagając nieznajomym. 

sobota, 8 lutego 2014

"Moje życie we Francji" Julia Child & Alex Prud'homme

Zanim zaczęłam fascynować się Chinami moim ulubionym krajem była Francja - przede wszystkim za swój piękny język, Coco Chanel i creme brulee ;) Dltatego też ucieszyłam się, kiedy przyjaciółka podarowała mi "Moje życie we Francji" - autobiografię słynnej, nieżyjącej już amerykańskiej kucharki Julii Child pisanej przy współpracy z Alex'em Prud'homme.

Tytuł książki może być trochę mylący, bo autorka opisała nie tylko swój pobyt w Republice Francuskiej, ale również swoje dalsze lata, które spędziła w USA, Niemczech czy w Norwegii (z powodu pracy męża Paula, który był urzędnikiem państwowym). Po za tym wspomnienia dotyczą przede wszystkim przeżyć związanych z...jedzeniem jak np. wrażenia z najlepszych paryskich restauracji czy targu rybnego w Marsylii. Fabuła rozpoczyna się w 1948 roku, kiedy to Julia przypływa wraz z mężem do Paryża i tam zakochuje się we francuskiej kuchni. Swoja pasję do gotowania rozwija poprzez naukę w prestiżowej szkole kucharskiej Le Cordon Bleu i domowe eksperymenty. Po pewnym czasie wraz z dwiem paryskimi przyjaciółkami zaczyna pisać książkę kucharską zawierającą tradycyjne przepisy na dania francuskie, a wkrótce po powrocie do USA występuje w telewziji w roli gospodyni programu "Francuski szef kuchni", który szybko zyskuje rzesze widzów.

"Moje życie we Francji" nie jest bardzo wciągającą lekturą. To przyjemna, lekka opowieść, po którą można sięgać w ciągu dnia i przerwać jej czytanie w dogodnym momencie, bez zastanawiania się kolejnych kilku godzin, co wydarzy się w następnym rozdziale ;) Jest bardzo optymistyczna i uczy jak cieszyć się życiem oraz w pełni poświęcać sie swojej pasji. Pani Julia Child praktycznie od zera nauczyła się przyrządzać najbardziej wykwintne dania i dzięki swojej pracowitości i zamiłowaniu do gotowania przyczyniła się do popularyzacji kuchni francuskiej. Inspiruje do działania, nieprawdaż? ;)

środa, 5 lutego 2014

Koncert muzyki chińskiej

W poniedziałek byłam na kolejnych obchodach rozpoczęcia Chińskiego Roku Konia (tutaj możecie poczytać jak świętowałam ponad tydzień temu). Tym razem miały one formę koncertu w Instytucie Konfucjusza, który dzielił się na 2 części.


W pierwszej z nich występowała Anna Krzysztofiak, artystyka Filharmonii Łódzkiej, która grała na różnych tradycyjnych instrumentach chińskich. Są one raczej mało znane w Polsce, więc to było niesamowite doświadzczenie słuchać wykonywanych na nich utworów. Na początku został zaprezentowany guzheng, czyli inaczej cytra - bardzo popularna w Chinach. Kolejnym był hulusi, instrument dęty zrobiony z tykwy, na którym można wykonywać głośną muzykę tzw. festiwalową. Jego dźwięk bardzo mi się spodobał, w pewnym momencie przypominał dudy :P

                        z przodu: guzheng, z tyłu z lewej oparty o parawan hulusi, a z prawej pipa

Następne było erhu, czyli odpowiednik naszych szkrzypiec. Pani Anna zagrała na nich oraz zaśpiewała m.in. znany tradycyjny chiński utwór "Mo Li Hua" - "Kwiat Jaśminu", który brzmi mniej więcj tak (od 1:05 jest grany na erhu):



sobota, 1 lutego 2014

Quiche z szynką, serem i cebulą

Dzisiaj po raz pierwszy upiekłam danie kuchni francuskiej, czyli quiche. Ten wytrawny wypiek jest uniwersalny: można jeść go na zimno lub na ciepło i o każdej porze dnia i nocy ;) Moja rodzina jadła go dzisiaj jako drugie danie, ja ostatni kawałek wsunęłam na kolację, a jutro (ponieważ upiekłam podwójną porcję) będzie przystawką w imieninowym obiedzie mojej mamy :)












Składniki (na jedną 27 cm formę do tarty):
* 250 g mąki poznańskiej
* 125 g masła roślinnego
* 3 łyżki wody
* 250 ml śmietany 18%
* 4 jajka
* 1 duża cebula
* 100 g sera zółtego
* 150 g szynki
* sól
* pieprz
* gałka muszkatołowa
 * ziarna fasoli