niedziela, 29 czerwca 2014

"Byle dalej" Marta Owczarek & Bartek Skowroński

Witam w gronie szczęśliwców tych, którzy mogą już się cieszyć upragnionymi wakacjami i wstać jutro o normalnej porze, a nie o 6 rano ;) Ja w takim stanie żyję od 5 tygodni i staram sie ten swój wolny czas jakoś dobrze spożytkować i ani trochę się nie nudzić. Najchętniej spędziłabym lipiec i sierpień podróżując, ale z róznych powodów najbliższy wyjazd prawdopodobnie odbędę dopiero we wrześniu. W takich chwilach niezastąpione są dla mnie książki podróżnicze, w sczególności jedna - "Byle dalej" Marty Owczarek i Bartka Skowrońskiego.

Podtytuł tej powieści mówi sam za siebie: "W 888 dni dookoła świata". Jej autorzy to nie jacyś znani podróżnicy, ale zwykła para, która w lipcu 2008 zaczęła spełniać swoje największe marzenie przemierzenia dookoła globu. Zaczęli od Mongolii i przez kolejne azjatyckie kraje trafili na wyspy Pacyfiku, a następnie do Australii i Nowej Zelandii, by w końcu zjechać zachodnią częsć Ameryki Południowej i po ponad 2 latach wrócić z Kolumbii do Polski. Ogólnie zwiedzili 24 państwa, a kolejne kilometry pokonali za pomocą różnych metod - na piechotę, motorowerami, skuterami, terenowym samochodem, rowerami, motorami... Po drodze nawiązali nowe przyjaźnie, w tym z kilkoma poznanymi na trasie Polakami, zobaczyli znane zabytki oraz miejsca jak np. Operę w Sydney czy wosdospad Iguazu. Często zbaczali z utartych ścieżek, by poznać prawdziwy styl życia mieszkańców oraz ich kulturę, bo to liczyło się dla nich najbardziej. Oczywiście nie zawsze było różowe, mieli kilka niebezpiecznych przygód, kłopotów czy problemów zdrowotnych. Dzieki jednak szczęśliwemu zrządzeniu losu, wzajemnemu wsparciu i pomocy innych osób, udało im się ukończyć swą podróż przywożąc ze sobą masę fascynującyh wspomnień.

środa, 25 czerwca 2014

5 rzeczy, które warto zrobić będąc w Warszawie

Tę stworzoną przeze mnie listę dedykuję tym, którzy do stolicy Polski przyjechali na dłuższy okres czasu lub już któryś raz z kolei. Nie są to punkty planu standardowej wycieczki po Warszawie (o takich pisałam tutaj i tutaj), ale z pewnością pozwolą wczuć się osobom z "zewnątrz" w styl życia mieszkańców tego miasta. Ja zaliczyłam całą piątkę niecałe 2 tygodnie temu i żadnej z tej czynności nie uważam za marnotrawstwo czasu ;)

1. Obejrzeć pokaz 3D w Planetarium.
Kosmos fascynuje wielu ludzi, dlatego wybudowanie Planetarium jako osobnej części Centrum Nauki Kopernik, było świetnym pomysłem. W środku szklanego, czerwonego budynku kryje się sala z wielkim ekranem zamiast sufitu i wygodnymi fotelami z odchylanymi oparciami. Są tam wyświetlane przeróżne filmy, organizowane koncerty i pokazy. Ja byłam na tym ostatnim. Nosił tytuł "Trzeci wymiar życia" i trwał ok. godziny. Pan prezenter ciekawie opowiadał o tym, gdzie może istnieć w naszej galaktyce lub poza nią jakieś życie, a wszystko to o czym mówił, zaraz wyświetlało mi się przed oczami. Efekt 3D był  tak dobry, że faktycznie miałam wrażenie iż latam po kosmosie. Bilet na tego typu pokaz kosztuje 18 zł (ulgowy) lub 23 zł (normalny). UWAGA! Lepiej kupić bilet kilka dni lub chociaż dzień wcześniej, bo tuż przed seansem może już zabraknąć miejsc.

2. Zrelaksować się w ogrodzie na dachu BUW
Ogrody Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie są jednym z najpiękniejszych miejsc w stolicy. Przez to, że znajdują się na dachu, widać z nich panoramę całego miasta. Po za tym każdy odpocznie w nich tak jak lubi: są tam zarówno skrawki trawy, gdzie można się wyłożyć na kocu i opalać, jak i podwójne ławeczki schowane w cieniu za gęstym żywopłotem. Do tego jeszcze różne gatunki roślin, które żyją w symbiozie z metalowymi mostami i szklanymi zadaszeniami. Ten niezwykły ogród znajduje się niedaleko Centrum Nauki Kopernik, a wstęp do niego jest bezpłatny ( w lecie jest czynny od 8 do 20).




3. Zachwycić się multimedialnym widowiskiem w Parku Fontann
W piątki i soboty w okresie letnim odbywa się niezwykłe wodno - muzyczno - laserowe widowisko. Kolorowe strumienie wody wyrzucane są przy akompaniamencie dźwięków dobiegających z głośników. Większe wrażenie robią jednak ludzkie postacie wyświetlane na wodnej mgiełce, które tańczą w rytm popularnych hitów np. "Happy" Pharrell'a Williams'a czy "Paradise" Coldplay. Taki pokaz trwa 30 min. i w czerwcu, lipcu oraz sierpniu zaczyna się o 21.30. Wstęp bezpłatny. Radzę stanąć sobie na pobliskim wzniesieniu, bo z bliska nie widać wszystkich efektów.



niedziela, 22 czerwca 2014

3 dzień Orange Warsaw Festival

Znów na jakiś czas opuściłam tego bloga m.in. z powodu wyjazdu do Warszawy. Ale w ramach zadośćuczynienia mam dla Was kilka ciekawych tekstów, bo sporo w tym czasie zrobiłam, obejrzałam, przeczytałam...Zacznę od tego, że dokładnie tydzień temu znalazłam się na naszym pięknym Stadionie Narodowym, by usłyszeć na żywo wielu wspaniałych wykonawców w 3 dniu Orange Warsaw Festival.


Kilka uwag, jak to wszystko wyglądało od strony technicznej: były 2 sceny - jedna na zewnątrz (Warsaw Stage), druga wewnątrz (Orange Stage) stadionu. W sumie występowało na nich w 3 dniu OWF 10 wykonawców. Do tego jeszcze porozstawiane namioty lub stoiska z żywnością, designerskimi ubraniami, jakimiś konkursami, strefy wypoczynkowe itp. Koncerty często się czasowo pokrywały, choć nie każdy i nie zaczynały się dokładnie o tych samych godzinach. Było, więc sporo latania między jedną sceną, a drugą, ale dało się przeżyć ;)


Z przyjaciółką weszłyśmy na teren stadionu po 15, po wcześniejszym ok. 40 minutowym wystaniu w kolejce przed bramą. Poplątałyśmy się trochę między stoiskami, posłuchałyśmy prób Miles'a Kane'a, odnalazłyśmy naszego znajomego i już w trójkę poszliśmy na pierwszy koncert, który zaczął się o 16.30 na Warsaw Stage. Występował warszawski zespół Chemia. Mało znany, ale ja kojarzyłam ich z piosenki "Hero", którą kiedyś usłyszałam w radiu i od razu pokochałam. Wykonują takiego dobrego, melodyjnego rocka, po za tym wokalista ma świetny głos, dobry wygląd i charyzmę, więc ogólnie ich występ bardzo mi się podobał :)


sobota, 7 czerwca 2014

Ciasto truskawkowo - śmietankowe

Trwa sezon na truskawki, więc żal byłoby tego nie wykorzystać i nie zrobić z tych pysznych owoców jakiegoś ciasta ;) Nie chce Wam się piec? To nie będziecie musieli, bo przepis, który Wam zaraz podam, nie wymaga otwierania piekarnika :)


Składniki:
* 600 g śmietanki 30%
* 3 łyżki żelatyny
* szklanka mleka
* 1 kg truskawek
* 3/4 szklanki cukru
* duża paczka okrągłych biszkoptów
* ok. 14 dużych herbatników

wtorek, 3 czerwca 2014

"Przychodzi facet do lekarza"

Uwielbiam wiele rzeczy związanych z Francją. Lubię francuski język, francuskie desery, francuskie piosenki i ...francuskie komedie :) Wszystkie, które dotychczas oglądałam ( np. "Taxi","Jeszcze dalej niż Północ") sprawiały, że nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Tak też było i na wczorajszym seansie filmu "Przychodzi facet do lekarza" w ramach 5. Przeglądu Nowego Kina Francuskiego w Kinie Pod Baranami.


Romain Faubert to 40 - letni samotny hipochondryk. Swoimi urojonymi chorobami niszczy prywatne życie znajomego dr Dimitri Zvenki. Zmęczony lekarz chce w końcu pozbyć się "ulubionego pacjenta". Postanawia pomóc mu wyzbyć sie jego zarazkowo - chorobowej manii oraz znaleźć miłość. Jego plan wymyka się jednak spod kontroli, kiedy okazuje się, że wybranką Romaina zostaje mężata siostra doktora, Anna Zvenka. Kobieta odwzajemnia uczucie, problem w tym, że bierze głównego bohatera za kogoś innego...

Francuskie komedie mają to do siebie, że genialnie łączą humor sytuacyjny z błyskotliwymi dialogami. W "Przychodzi facet do lekarza" mamy na to mnóstwo dowodów.
Już od pierwszych minut widz ma powody do śmiechu. Nie ma miejsca na nudę, akcja toczy się szybko i to jest na pewno wielki plus. Fabuła zresztą jest dosyć pokręcona' pod koniec wręcz dochodzi do absurdalnych sytuacji. Mimo to komedię ogląda się z przyjemnością, bez poczucia, że jest ona, że tak powiem głupia. Może to dlatego, że ma taki ładny przekaz - iż każdy, nawet mocno odjechany człowiek ma szanse na znalezienie swojej drugiej połówki :) Zakończenie jest bardzo optymistyczne, przez co wszyscy widzowie wychodzili z sali z uśmiechami na twarzy, włącznie ze mną.