poniedziałek, 19 stycznia 2015

"Gra Tajemnic"

Korzystając z faktu, że to ostatnie wolne chwile przed sesją, znów wybrałam się do kina. Tym razem jednak do studyjnego i na zupełnie odmienny gatunkowo film od "Hobbita" - "Grę Tajemnic".

Młody brytyjski matematyk, Alan Turing, zostaje zwerbowany do zespołu, którego tajną misją jest złamanie niemieckiego kodu Enigmy podczas II wojny światowej. Postanawia zbudować uniwersalną maszynę, która poradziłaby sobie z każdym szyfrem - pierwszy na świecie komputer. Ekscentrycznemu geniuszowi trudno jednak dogadać się z pozostałymi osobami z grupy, przez co naraża się na kłopoty. Sytuacja odmienia się, gdy dołącza do nich niezwykle inteligentna Joan Clarke.



Film "Gra Tajemnic" zaskoczył mnie swoją wielowymiarowością. Wydawałoby się, że to łamanie kodu Enigmy jest głównym wątkiem w całej tej historii, a to tylko tło dla jeszcze bardziej interesującego życiorysu genialnego matematyka. Reżyser nie wybrał najbardziej oczywistego sposobu, czyli chronologicznego ukazania wydarzeń, ale w odpowiednich momentach zastosował retrospekcje. Przez to film wciąga widza niczym dobre kino akcji, tylko bez brawurowych wyścigów i strzelanin. Już od pierwszej sceny postać Turing'a zaczyna intrygować, a z rozwojem fabuły, co raz więcej odkrywamy jego sekretów. Jednak "Gra Tajemnic" nie kończy się na ukazaniu biografii głównego bohatera (a już z pewnością nie szczegółowej), ale na poruszaniu tak ważnych problemów jak: nietolerancja, niesprawiedliwość, osamotnienie. Choć zakończanie jest przejmująco smutne, to w całości można znaleźć o wiele więcej momentów do śmiechu, niż do płaczu.



poniedziałek, 12 stycznia 2015

"Hobbit: Bitwa Pięciu Armii"

W niedzielę pojechałam w końcu do kina na ostatnią część "Hobbita". Wybrałam opcję "na bogato", czyli IMAX 3D, co było bardzo dobrym pomysłem :)


Krasnoludy z Ereboru odzyskują swoje dawne królestwo, ale ich radość trwa krótko. Pod Samotną Górę ściągają armie ludzi, elfów i krasnoludów, których przywódcy muszą zadecydować: czy walczyć o własne interesy czy zjednoczyć się przeciw siłom zła. Thorin Dębowa Tarcza może łatwo stracić to, czego tak bardzo pragnął - albo o wiele więcej...

Doskonała grafika to największy atut filmu "Hobbit: Bitwa Pięciu Armii" (zresztą, tak jak dwóch poprzednich części). Dlatego też nie żałuję pieniędzy wydanych na IMAX 3D, bo wrażenie, że jest się "w środku" tego niesamowitego świata, pełnego zapierających dech w piersiach krajobrazów i fantastycznych istot, jest bezcenne. Zresztą od strony technicznej "Hobbit" to mistrzostwo - nie tylko, jeśli chodzi o efekty specjalne, ale też o muzykę czy kostiumy. Kluczowa scena, czyli tytułowa bitwa robi wrażenie, aczkolwiek według mnie nie przebija tej z "Władcy Pierścieni: Powrót Króla". Największe emocje dostarczają pojedynki "jeden na jednego", których w tej części nie brakuje. Niestety ten film posiada też ogromny mankament - "wzruszające" sceny. To, co z założenia miało wyciskać mi łzy z oczu, wręcz mnie śmieszyło swoją banalnością. Niektóre dialogi były tak okropne, że aż zdziwiło mnie, iż aktorzy nie protestowali, kiedy przeczytali je w scenariuszu.