wtorek, 31 marca 2015

"Ex Machina"

Po małej fazie na oglądanie historycznych melodramatów, zatęskniłam za dobrym kinem sci-fi. Dlatego idąc w niedzielę na "Ex Machinę" miałam wobec niej wysokie oczekiwania. I przyznaję, że w pełni zostały spełnione.



Caleb, programista w jednej z większych korporacji, wygrywa loterię i zostaje zaproszony na tydzień do posiadłości swojego szefa. Nowoczesny dom położony na odludziu wśród pięknej, dzikiej przyrody, okazuje się jednocześnie laboratorium. Mężczyzna zgadza się wziąć udział w eksperymencie swojego pracodawcy i przetestować stworzoną przez niego sztuczną inteligencję.

To, co najbardziej niesamowite jest w "Ex Machinie" i towarzyszy widzowi nawet po zakończeniu seansu, to atmosfera niepokoju. Budowana jest od samego początku, odpowiednimi scenami i specyficzną ścieżką dźwiękową. Oglądając film, już na wstępie wiesz, że "coś się wydarzy", ale napięcie narasta powoli, a zakończenia nie można określić jako "oczywistego". "Ex Machina" to z pewnością dzieło minimalistyczne - nie ma tutaj spektakularnych wybuchów i scen walki, w które ostatnio sci-fi obfitowało. Jest za to niezwykła dbałość o szczegóły - widać to zarówno w miejscu akcji (willa niczym ekskluzywny bunkier w kontraście z dziką naturą), jak i przemyślanych dialogach. Film porusza istotne kwestie współczesnej cywilizacji: robotyzacji świata, ciągłego rozwoju technologicznego, dążenia do stworzenia zaawansowanej sztucznej inteligencji i konsekwencji takiego postępowania. A przez to, że fantastyczne elementy zostały ograniczone do minimum, scenariusz "Ex Machiny" wydaje się przerażająco prawdopodobny...




Słów jeszcze kilka o aktorach i ich postaciach. Według mnie na pierwszy plan wysuwa się Oscar Isaac grający Nathana, szefa Caleba. Inteligentny milioner o swobodnym stylu bycia, nie raz wprowadza element zaskoczenia do fabuły i nieco rozładowuje napięcie swoim zachowaniem. Jego dzieło, czyli Ava, grana przez szwedzką aktorkę, Alicię Vikander, również przyciąga uwagę. Swoją delikatną, niewinną urodę i miły ton głos od czasu do czasu przełamuje zimnym, stalowym spojrzeniem. Trochę bledziej, ale wciąż dobrze wypada przy nich Domnhall Gleeson, filmowy Caleb. Jego chłopięcy wygląd doskonale wpasowuje się do odegranej przez niego roli przytłoczonego całą sytuacja pracownika, który jednak potrafi się zbuntować. Ogólnie rzecz biorąc, taki dobór aktorów jest strzałem w dziesiątkę.



"Ex Machina" to nie tylko doskonała propozycja dla fanów sci-fi, ale każdego, kto lubi thrillery, filmy psychologiczne albo po prostu inteligentne kino. Wciąga, zaskakuje i niesamowicie daje do myślenia.

zdjęcia: www.gq-magazine.co.uk, fim.org.pl, www.thelocationguide.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz