środa, 20 maja 2015

Ładne oblicze Łodzi

Łódź ma opinię brzydkiego miasta i choć przyznaję, że do Krakowa się nie umywa, to z wycieczki po stolicy województwa łódzkiego przywiozłam wiele pozytywnych wrażeń. A także ciekawych zdjęć, którymi chcę się z Wami podzielić w tym poście, by pokazać, że każde miejsce ma swoje ładne oblicze :)

Co mi się przede wszystkim rzuciło w oczy to duża ilość murali, które dodają uroku nawet najbardziej obskurnym ulicom i budynków.




sobota, 16 maja 2015

1 dzień w Łodzi cz.2

Kolejnym punktem naszej wycieczki było Muzeum Włókiennictwa. Spieszyłyśmy się, żeby zdążyć zobaczyć o 14 wystawę multimedialną pt. "W kuchni Pani Goldbergowej" na temat żydowskiej dzielnicy w przedwojennej Łodzi.  Niestety trochę się nią rozczarowałyśmy, bo było to przede wszystkim słuchowisko, na którym rodzina Goldbergów opowiadała o swoim życiu i tamtejszych realiach, a eksponaty faktycznie składały się tylko na jedno pomieszczenie, czyli tytułową kuchnię. Zostałyśmy do połowy, czyli w praktyce poświęciłyśmy temu ok.30 minut.


Wystawa multimedialna mieściła się w jednym z kolorowych domków będącego częścią Skansenu Łódzkiej Architektury Drewnianej. W pozostałych izdebkach można zobaczyć typowy wystrój takiego domostwa oraz maszyny i przyrządy krawieckie.


Kolejne budynki skansenu kryją artystyczne pracownie wyrobu papieru, drukarską, zielarską oraz sklep z pamiątkami.

wtorek, 12 maja 2015

1 dzień w Łodzi cz.1

Kiedy mówiłam znajomym, że chcę zobaczyć Łódź, słyszałam w odpowiedzi: "Ale dlaczego? Przecież to takie brzydkie miasto". A ja się uparłam i stwierdziłam, że wolę osobiście się przekonać czy rzeczywiście tak jest. I w ten sposób spędziłam wraz z moją przyjaciółką niedzielę w Łodzi :)


Akurat w dzień naszego wyjazdu piękna pogoda się załamała, z 20 stopni zrobiło się 15, wiał zimny wiatr, a słońce pokazywało się tylko od czasu do czasu. Ale na szczęście parasolka okazała się nieprzydatna, bo tylko trochę pokropiło :) Po 3 godzinach jazdy pociągiem ok. 11 dotarłyśmy na stację Łódź Kaliska. Kubek pysznej irish cappuccino z dworcowego automatu dla rozgrzania i możemy ruszać w miasto! Po krótkiej konsultacji z miejscowymi babciami wsiadłyśmy we wskazany przez nie autobus Z10, który akurat podjechał. Szybko się jednak okazało, że nie jedzie w tę stronę, co chcemy... Ale, że do pętli było niedaleko, pojechałyśmy do końca zwiedzając tę mniej prezentacyjną część miasta. Ot, zwykłe bloki, roboty drogowe i co, akurat bardzo mi się spodobało, szerokie ulice i dużo wolnej przestrzeni.

Przesiadłyśmy się na dobry autobus i dojechałyśmy do skrzyżowania, gdzie dalej miałyśmy jechać tramwajem. Przy przesiadce naszą uwagę zwrócił bardzo ładny most, jeszcze w fazie budowy.


Wysiadłyśmy przy Manufakturze - znanej łódzkiej galerii handlowej, gdzie, prócz sklepów, restauracji, barów i kina, znajduje się też teatr i Muzeum Fabryki, a do tego organizowane są różne eventy. Z racji tego, że w Łodzi nie ma jako takiego rynku, wydaje się, że plac przed galerią spełnia tę rolę. Nic dziwnego, bo sam budynek Manufaktury z czerwonej cegły ładnie się prezentuje, do tego na zewnątrz stoją kolorowe ławki, "powyginane" stojaki na rowery, karuzela...

niedziela, 3 maja 2015

"Dior and I"

W Krakowie trwa własnie festiwal kina niezależnego - PKO Off Camera. Przez 10 dni do stolicy Małopolski ściągają tak znakomici goście jak Roman Polański czy Claudia Cardinale, a w rożnych miejscach wyświetlane są dziesiątki filmów, których na co dzień nie można zobaczyć w kinach (nawet tych studyjnych). Ja z tej bogatej oferty wybrałam coś idealnie dla siebie - dokument pt. "Dior and I".



W 2012 roku Raf Simons zostaje dyrektorem kreatywnym domu mody Dior. Ma 8 tygodni na stworzenie swojej pierwszej kolekcji haute couture. Ciąży na nim nie tylko presja czasu, ale również otoczenia, gdyż wiele osób obserwuje, jak poradzi sobie z tym trudnym zadaniem belgijski projektant dotąd kojarzony z minimalistyczną marka Jil Sander. "Dior and I" pokazuje zarówno proces realizacji pokazu, jak i zmagania Raf'a Simons'a z oczekiwaniami i spuścizną wielkiego Christian'a Dior'a.

To, co najbardziej fascynuje w tym filmie, to fakt, że przedstawia on świat wielkiego krawiectwa od samego środka. Żeby powstała kolekcja haute couture, potrzeba wielu godzin ciężkiej pracy, dobrej organizacji i zgranego zespołu. Projektant, który pokazuje się w finale pokazu, to tylko jeden z trybów tej ogromnej machiny. Oczywiście, ten najważniejszy tryb, bo to on decyduje, jak ostatecznie będą wyglądać wszystkie projekty i ich prezentacja. W "Dior and I" poznajemy też jednak pozostałe "trybiki": krawców i krawcowe z atelier, asystentów, menadżerów, modelki itd. Śledzimy ich emocje i pracę przy pokazie, tak jak samego Raf'a Simons'a. Bo to ludzie są tu głównymi bohaterami, a nie ubrania i techniki ich tworzenia (choć sporo z tego zakresu też jest pokazane). Dzięki temu w filmie nie brakuje emocji: od radości, przez zdenerwowanie, aż po wzruszenie.



sobota, 2 maja 2015

Moje lektury - kwiecień

Stwierdziłam, że co miesiąc lub dwa, będę zamieszczać listę książek, które przeczytałam wraz z krótkim opisem. Nie wszystkie bowiem pozycje udaje mi się recenzować na bieżąco, a większość z moich lektur zasługuje na to, by się nimi z Wami podzielić ;)


1. "Rio de Oro" Arkady Fiedler
Tę książkę znalazłam w swoim domu przypadkiem w trakcie przedświątecznych porządków.
Nazwisko autora, polskiego podróżnika, było mi oczywiście znane, ale do tamtej chwili nie miałam styczności z żadnym z jego dzieł. "Rio de Oro" jest podzielona na 2 części, a w każdej z nich Fiedler opisuje swój pobyt u jednego z amazońskich plemion oraz przygody, które spotkały go w Brazylii jako wysłannika poznańskiego muzeum. Całość uzupełniają czarno - białe fotografie. I mimo, iż od wydania tej powieści minęło ponad 30 lat, to wciąga bardziej niż niejedna współczesna książka podróżnicza.


2. "Moja krótka historia" Stephen Hawking
Przed obejrzeniem filmu "Teoria Wszystkiego" chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o życiu znanego astrofizyka. Cudem wpadłam w księgarni na jego autobiografię i  oczywiście od razu kupiłam :) Stephen Hawking napisał ją sam, mimo swojej niepełnosprawności, za pomocą specjalnego programu komputerowego. Zawarł w niej wszystkie wspomnienia, które są dla niego ważne i miały wpływ na to, kim jest w tym momencie. W swoich zwierzeniach ani nie jest wylewny, ani przesadnie skryty. W kilku rozdziałach pokrótce opisuje (całkiem przystępnie, nawet jak dla mnie, dla której fizyka jest czarna magią ;)) też swoje najważniejsze odkrycia w zakresie astrofizyki. Mimo sporej ilości faktów, lektura jest bardzo wciągająca, a z powodu niewielkiej ilości stron - idealna na jeden wieczór ;)