piątek, 17 kwietnia 2015

"Time for Heroes" The Libertines

Sprawdzając w środę, kto został nowym headlinerem tegorocznego Open'era, byłam lekko zawiedziona. The Libertines? Co to w ogóle za zespół? Nazwisko wokalisty coś kojarzyłam (a tak, były chłopka Kate Moss - jak się interesowało światem mody, to się takie rzeczy wie ;)), ale sama nazwa bandu nic mi nie mówiła. Ale, jak to ja, trochę o nich poczytałam, posłuchałam ich piosenek, potem obejrzałam koncert na you tubie i totalnie się w nich zakochałam <3


Historia zespołu jest równie interesująca, co ich twórczość. W 1997 roku Pete Doherty odwiedził swoją siostrę w mieszkaniu, które dzieliła z niejakim Carl'em Barat'em, studentem dramatopisarstwa. Ci dwaj mega zdolni Brytyjczycy od razu się zaprzyjaźnili i założyli zespół The Libertines, do którego później dołączyli również perkusista Gary Powell oraz gitarzysta basowy John Hassall. W 2002 roku wydali swój pierwszy singiel pt. "What a Waster", a następnie zaczęli pracę nad albumem "Up The Bracket", który ukazał się w październiku tego samego roku. Po sukcesie płyty i licznych koncertach zaczęły się problemy. Pete uzależnił się od ciężkich narkotyków, przez co został wykluczony z części występów i w odwecie włamał się do mieszkania Carl'a. Skazano go za to na 2 miesiące więzienia. Po jego wyjściu grupie udało się w 2004 r. nagrać jeszcze jeden album pt. "The Libertines", a następnie panowie rozeszli się i zajęli własnymi muzycznymi projektami. Pete w 2008 z powodu narkotyków znowu wylądował w więzieniu, gdzie spędził 29 dni. W 2010 roku Doherty i Barat pogodzili się na tyle, by wznowić działanie The Libertines i zagrać kilka koncertów. Po kolejnej 4-letniej przerwie, powrócili, wydaje się, już na dobre. Pracowali w Tajlandii nad nowym albumem, a na koncercie w Polsce mają zagrać swoje najlepsze kawałki, które znalazły się na składance z 2007 r. "Time for Heros".

od lewej strony: John Hassall, Gary Powell, Carl Barat, Pete Doherty

Można, by się przyczepić, po co w ogóle ta płyta powstała, skoro zespół ma na swoim koncie "jedynie" 30 utworów. Prawda jest jednak taka, że wszystkie stworzone przez grupę piosenki są na podobnym, wysokim poziomie, więc na ich albumach roi się od hitów. Sama dodałabym jeszcze do składanki, co najmniej 2 kawałki np. "Music When The Lights Go Out" i "Good Old Days". Jednak te 13 utworów, które znalazły się na  "Time For Heores", nadal doskonale pokazują jak ciekawą i nietuzinkową grupą są The Libertines. Muzyka, którą grają, ma tę cudowną surowość "garażowego" rocka z mocną domieszką punku. Tworzy doskonałą całość ze szczerymi tekstami o poetyckim charakterze, które często odnoszą się do burzliwej relacji między Pet'em a Carl'em. Najlepszym tego przykładem jest utwór "Can't Stand Me Now", które jest kwintesencją ich przyjaźni pt. "kocham cię i jednocześnie nienawidzę" (podobną do tej między Mick'iem Jagger'em a Keith'em Richards'em). Kolejnym, "What Became of the Likely Lads", gdzie Doherty i Barat doskonale podzielili między sobą partie wokalne. Ze spokojniejszych utworów polecam "What Katie Did", który bynajmniej nie jest o Kate Moss, ale o innej ex - dziewczynie Pete'a, Katie Lewis.

W Wielkiej Brytanii The Libertines ma status kultowego zespołu i rzesze wiernych fanów, którzy tylko czekają na ich koncert. Mam nadzieję, że po tym, jak wznowili działalność, również w innych krajach (w tym w Polsce) zdobędą taką popularność - z pewnością na to zasługują.

zdjęcia: www.amazon.co.uk, fanpop.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz