środa, 28 maja 2014

"Londyn - nowy Babilon" na KFF

Trochę mnie tutaj nie było...Przed egzaminami maturalnymi stwierdziłam, że chwilowo zawieszam działalność na blogu, by skupić się na nauce. Maturę skończyłam zdawać w zeszłym tygodniu, ale wiadomo, jak to jest - im dłużej się czegoś nie robi, tym trudniej się od nowa do tego zabrać. Jednak po poniedziałkowym seansie w krakowskim kinie Kijów, stwierdziłam, że byłoby żal nie opisać tak zaskakująco dobrego filmu.




Na "Londyn - nowy Babilon" poszłam przypadkiem. Został on pokazany w ramach Krakowskiego Festiwalu Filmowego, gdzie przede wszystkim wyświetlane są filmy dokumentalne (którymi ja dotychczas się nie interesowałam). Po prostu koleżanka miała podwójne zaproszenie na pokaz, szukała kogoś chętnego, żeby się z nią wybrał, więc z myślą "a co mi szkodzi" zgłosiłam się na ochotnika :) Seans miał trwać ok. 2 godzin, więc założyłam, że pewnie w połowie będę już znudzona. W praktyce jednak, do samego końca nieprzerwnaie wgapiałam się w ekran :P

"Londyn - nowy Babilon" to świetnie zrealizowana produkcja ukazująca przemianę stolicy Wielkiej Brytanii w miasto wielu kultur i narodów od początku XX wieku do olimpiady w 2012 r. Reżyser zachował chronologiczny ciąg całej fabuły, mino iż momentami mieszał archiwalne nagrania ze współczesnymi. Cały film jest jakby "pozlepiany" z krótkich ujęć, które tworzą jednak spójną całość. Komentarze do poszczególnych scen albo mówi filmowy narrator, albo znajdują się już na zamieszczonych nagraniach, albo są to wypowiedzi mieszkańców Londynu w różnym wieku, różnej wiary i kultury. Pośród tych ostatnich jest np.106 - letnia staruszka pochodzenia żydowskiego, czarnoskóry starszy jazzman, ale również Anglik mający stoisko z owocami i dwaj hindusi. To właśnie ci wszyscy ludzie, tworzący wielokulturowy tłum, są najważniejszymi bohaterami filmu. Każdy z nich wnosi coś do Londynu - dla wielu upragnionego raju, niezależnie czy jest rodowitym Londyńczykiem czy imigrantem. Reżyser pokazał, jak czasami trudno było zgodnie żyć tym dwum grupom. Kolejne fale migracyjne (Żydów, Azjatów, Arabów, Afrykańczyków, Irlandczyków) wzbogacały miasto, ale też powodowały problemy, często kończące się zamieszkami np. z powodu wzrostu bezrobocia i biedy. Mimo wielu burzliwych okresów stolicy Wielkiej Brytanii udało sie przetrwać i pozostać liczącą się w świecie metropolią, choć straciła swoją "brytyjskość".

To, że "Londyn - nowy Babilon" jest tak ciekawy, to także zasługa muzyki. Odgrywa w nim bardzo ważną rolę, gdyż pozwala wczuć się w klimat ukazywanch lat i panującej wtedy mody. Życie Londynu najpierw toczyło się rytmach jazzu, w latach 60. rock n rolla, następnie reggae, punku i hip hopu. Wśród wielu wykonawców, których utwory rozbrzmiewały w filmie, udało mi sie wychwycić m.in. moich ukochanych Rolling Stones'ów, zespół T-rex, The Clash, Sex Pistols, Bob'a Marley'a, David'a Bowi'ego, a nawet wokalistkę i raperkę M.I.A. Każdy z nich albo pochodzenia brytyjskie albo w pewien sposób związany z Anglią. Przypadek? Nie sądzę ;)


Film "Londyn - nowy Babilon" jest dla mnie przełomowy, bo udowodnił mi, że dokument może być równie fascynujący, co dobre kino akcji :D Z pewnością spodoba się wszytkim fanom stolicy Wielkiej Brytanii albo tym, którzy interesują się zmianami zachodzącymi w społeczeństwach. Ale tak naprawdę polecam go każdemu - tak na poszerzenie swoich horyzontów ;) W Krakowie można go obejrzeć jeszcze 31 maja o 16.30 w kinie Agrafka.

zdjęcia: cargocollective.com, theguardian.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz