wtorek, 17 maja 2016

Balkan Trip 12-20 IX: Riwiera Czarnogórska

Ostatnim już państwem, który odwiedziliśmy na Bałkanach była Czarnogóra. Ten kraj wielkości naszego województwa lubuskiego okazał się moim nr 1 spośród całej czwórki. Pomimo niewielkich rozmiarów posiada 2 strefy klimatyczne i obfituje w piękne miejsca np. Riwierę Czarnogórską, którą mogłam poznać z różnych perspektyw.


Ale żeby nie było tak kolorowo, to teraz trochę ponarzekam :P Zatrzymaliśmy się w kurorcie na obrzeżach miasta Ulcinj. Był to typowy ośrodek tuż przy plaży, do którego zjeżdżały się wycieczki autokarowe z wykupionymi wakacjami "all inclusive". Pierwszy raz nocowałam w tego typu miejscu i po 2 nocach miałam już dosyć. Jest to ulubiona destynacja turystów w chyba najgorszym możliwie typie, czyli "wszystko mi się należy". Obiadokolacja. Tony jedzenia: przystawki, kilka dań na ciepło, owoce, lody, ciasta, nawet tort. A do tego masa ludzi, którzy zachowują się, jakby od miesiąca głodowali. Nakładają na talerz ile wlezie np. po 5 kotletów, po czym oczywiście nie dają rady tego zjeść, więc resztki lądują w koszu. Takiego obżarstwa i marnotrawstwa jedzenia jeszcze nigdy nie widziałam i naprawdę przykro było na to patrzeć. Oczywiście wina też leży po stronie władz ośrodka, które przyzwalają na gotowanie ilości potraw, której nawet setki turystów nie są w stanie przejeść.
Inny przykład: wieczór folkowy. Darmowy, więc przyszła masa ludzi. 5 minut i już dochodzi do burdy, bo jeden zasłania drugiemu widok. Lecą znajome przekleństwa - wszczynający kłótnie są Polakami...

Ogólnie jednak ośrodek był ładny, z przyjemną, szeroką plażą. Po prostu tego rodzaju miejsca nocowania nie są w moim typie.

Ładny widoczek na ukojenie nerwów ;)

W trakcie spaceru po okolicy zobaczyłyśmy z ciocią tradycyjny sposób łowienia ryb przez miejscowych.

Po porannym plażowaniu i kąpieli w Adriatyku przyszedł czas na bliższe poznanie Riwiery Czarnogórskiej. Jechaliśmy naprawdę malowniczą trasą podziwiając przepiękne wybrzeże i usytuowane przy nim miasteczka. Po drodze zrobiliśmy krótki przystanek, by móc dokładniej przyjrzeć się Svetiemu Stefanowi - wyspie-hotelowi, do którego wstęp mają jedynie zamożni (gośćmi były m.in. Marilyn Monroe czy Elizabeth Taylor). Kiedyś, za odpowiednią opłatą, mogły tam wchodzić także wycieczki, ale elita w końcu stwierdziła, że chce mieć to miejsce wyłącznie dla siebie. Także nam, zwykłym śmiertelnikom, pozostaje jedynie obserwacja z odległości. Ale, kto wie...;)


Już na dłuższy czas zatrzymaliśmy się w Budvie. To malownicze miasto z przystanią dla luksusowych jachtów, ma maleńką, ale niezwykle uroczą starówkę, pełną wąskich uliczek ukrytych w cieniu kamiennych domów i liści palmowych. Mimo tego, że miejsce i jego okolice są mocno skomercjalizowane, nadal czuć (a przynajmniej ja czułam ;)) ich urok.


Chciałam po prostu zrobić zdjęcie tego zaułku, a dostałam w gratisie dwóch opalonych "modeli" :D

Co ciekawe, w murach miasta jest kilka mniej, lub bardziej ukrytych przejść, w tym jedno wychodzące prosto do morza (niestety, pomimo wysiłków, nie udało mi się go znaleźć, także macie to z wyjściem na plażę :P ).

W małej odległości od siebie zbudowano 4 świątynie: konkatedrę św. Jana Chrzciciela...

...cerkiew św. Trójcy...

...kościół św. Marii in Punta...

...i jeszcze cerkiew św. Savy - zdecydowanie najpiękniej usytuowaną <3

A tak prezentuje się plaża miejska :)

W następnym poście pokażę Wam miejsce, które uważam za "best of the best" całej wycieczki <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz