czwartek, 17 lipca 2014

"Hua Mulan"

Obiecałam sobie, że jak dostanę się na swoje wymarzone studia dalekowschodnie z modułem Chiny, to znów obejrzę, a potem opiszę dla Was "Hua Mulan". Film dla mnie bardzo ważny, ponieważ to od niego w 2 klasie liceum zaczęła się moja miłość do języka i kultury chińskiej :)



Jest on oparty na popularnej legendzie, którą większość z nas kojarzy z disneyowskiej bajki pt. "Mulan". W czasach panowania dynastii Wei trwa wojna z koczowniczym plemieniem Rouran'ów. Z każdej rodziny o militarnych tradycjach do wojska musi stawić się choć jeden mężczyzna. W rodzinie Hua ten obowiązek spada na schorowanego Hu. Jego córka, Mulan, by go ratować, przebiera się za mężczyznę i wstępuje do cesarskiej armii. Wie, że jeśli ktokolwiek odkryje jej prawdziwą płeć, spadnie na nią kara śmierci. W czasie 12-letniej wojny czekają ją chwilę chwały, ale również mnóstwo cierpienia. Zostanie zmuszona do ciągłej walki o życie swoje i swoich towarzyszy broni m.in. Wentai'a, Tygrysa, ale przede wszystkim do walki z własnymi słabościami.



Jest kilka powodów dla, których ciągle wracam do tego filmu i nawet za 5 razem potrafi mnie zachwycić. Pierwszym z nich jest oczywiście genialna fabuła, która dostarcza nam dużą dawkę emocji. Od samego początku ukazana historia wciąga i potrafi zaskoczyć widza nieoczekiwanym zwrotem akcji. Poszczególne sceny nie są przypadkowe, każda ma jakiś sens dla dalszego rozwoju wydarzeń. Drugi powód to wyciskające łzy zakończenie. Choćbym nie wiem jak bardzo się starała, i tak zawsze na końcówce płaczę jak bóbr. I mimo, iż można znaleźć w niej kilka weselszych aspektów, to po prostu trzeba uznać ją za smutną. Nie zrozumcie mnie źle, ja bardzo lubię happy endy, ale akurat w tym filmie tragiczne zakończenie jest lepsze, bo nadaje całości głębszego znaczenia. Trzecim powodem są dialogi. Niektóre wypowiedziane przez bohaterów zdania od razu chwytają za serce - przede wszystkim te z rozmów między Mulan a Wentai'em. Kocham ten film również za świetne kostiumy, niesamowite sceny walki, a w szczególności za cudowną ścieżkę dźwiękową. Piosenkę przewodnią po moim pierwszym obejrzeniu tego filmu, słuchałam na drugi dzień na okrągło.


Oczywiście "Hua Mulan" zawiera kilka rzeczy, do których można by się przyczepić. Mnie osobiście nie podobają się przejścia pomiędzy niektórymi scenami w formie jakby białych błysków światła. Wyglądają, że tak się wyrażę, nieprofesjonalnie. Również może przeszkadzać to, że choć aktorzy zagrali w wiarygodny sposób swoje postacie, Wei Zhao wcielająca się w Mulan ma zbyt delikatny, kobiecy głos, jak do tej roli. W końcu jej bohaterka udaje przez większość czasu mężczyznę. Są to jednak szczegóły, na które można podczas seansu przymknąć oko ;)



"Hua Mulan" to zdecydowanie mój ulubiony film, który można określić dwoma przymiotnikami: "piękny" oraz "smutny". Ukazuje nie tylko heroizm głównej bohaterki, ale także ile cierpienia niesie ze sobą każda wojna i skąd trzeba czerpać siłę, by sobie z nim poradzić.

zdjęcia: andronico.wordpress.com, intotheredsun.wordpress.com, www.filweb.com 

P.S. Film trudno gdziekolwiek dostać w Polsce. Ja natrafiłam na niego przez przypadek w telewizji i to był jedyny raz, kiedy oglądałam go z polskim tłumaczeniem. Można go za to obejrzeć na YouTubie z angielskimi napisami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz