sobota, 28 lutego 2015

3 dni, 4 miasta: Lublin

W ostatni dzień naszej wycieczki zwiedziłyśmy stolicę województwa lubelskiego. Miasto choć ładne, nie powaliło mnie na kolana. Pewnie to po części zasługa pogody, która nie była tak słoneczna, jak w poprzednich dniach. A po części świadomości, że już wkrótce nastąpi koniec naszej wspólnej wyprawy :(


Dworzec kolejowy w Lublinie (w przeciwieństwie do autobusowego) jest sporo oddalony od centrum miasta, dlatego po przyjeździe czekał nas półgodzinny spacer. Na szczęście droga nie jest skomplikowana, choć przez większość czasu idzie się wdychając spaliny samochodowe :P Naszym pierwszym celem był zamek lubelski, gdzie 1 lipca 1569 r. podpisano jeden z najważniejszych aktów w dziejach Polski - unię polsko-litewską.



Brukowane uliczki powiodły nas dalej, w głąb Starego Miasta. Tam znalazłyśmy śliczne, ozdobne kamienice.



Idąc przed siebie przeszłyśmy pod jedną z dwóch zabytkowych lubelskich bram o nazwie...Brama Krakowska :)


Weszłyśmy na główną ulicę miasta, Krakowskie Przedmieście, która po części jest przekształcona w deptak. Na jednej z witryn mijanych przez nas lokali, znalazłyśmy wypisane menu z kawą w cenach 5-6 zł. Zmarznięte i spragnione kofeiny, weszłyśmy do środka, do miejsca o nazwie Ostro Bistro.


Knajpka zachwyciła nas nie tylko cenami i doskonałą kawusią (dla głodnych i chcących się napić czegoś z procentami, tez się coś znajdzie ;)), ale przede wszystkim genialnym wystrojem o nowoczesnej, nieco amerykańskiej stylistyce. Gdybyśmy tylko mogły, przesiedziałybyśmy tam cały dzień <3



Po krótkim odpoczynku, wyszłyśmy na chłodne powietrze i nadal idąc Krakowskim Przedmieściem, dotarłyśmy pod chyba najbardziej znana uczelnię w Lublinie, czyli Katolicki Uniwersytet Lubelski. Na jego dziedzińcu stoi znana rzeźba przedstawiająca Jana Pawła II i kard. Stefana Wyszyńskiego.



Wielkimi krokami zbliżał się czas naszego wyjazdu, dlatego wróciłyśmy znów na Stare Miasto zjeść coś przed czekającą nas 4-godzinna podróżą. Wylądowałyśmy w rustykalnej restauracji o nazwie Sielsko Anielsko, gdzie zamówiłyśmy obiad dnia (cena: 15 zł). W naszym wypadku była to zupa porowa i panierowany dorsz z ziemniaczkami i surówką. Pycha ^^


Szukając przystanku autobusowego, z którego miałyśmy dojechać na dworzec, minęłyśmy sławnego lwa na wzgórzu zamkowym.


Z powodu różnych zawirowań prawie spóźniłyśmy się na pociąg. Ostatecznie jednak, szczęśliwie zdążyłyśmy zapakować się do TLK zmierzającego do Krakowa, który bez żadnych opóźnień zawiózł nas prosto na Dworzec Główny :) KONIEC

4 komentarze:

  1. Nie "Krakowski" tylko KATOLICKI Uniwersytet Lubelski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o rany, miałam na myśli katolicki, ale omyłkowo napisałam inaczej :D w każdym razie dziękuję za zwrócenie uwagi

      Usuń
  2. nie lubliński tylko lubelski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. akurat w tym przypadku to nie była pomyłka, sądziłam, że można to tak odmieniać :D ale przeszukałam internet i faktycznie masz rację :) dzięki

      Usuń